Dzisiaj troszkę świątecznie.
To jedna z propozycji których na pewno nie zabraknie na moim wigilijnym stole.
Robiłam te śledzie rok temu, ale niestety jakoś się nie złożyło by wystawić je na blogu. W tym roku nadrabiam...bo myślę że warte są wypróbowania.
Przepis podejrzałam u Agnieszki.
- 500 g filetów śledziowych matias
- 2-3 cebule
- 2 szalotki
- 2 ząbki czosnku
- 20 zielonych oliwek bez pestek
- 2 łyżeczki zielonego pieprzu
- 2 łyżeczki czerwonego pieprzu
- 2 łyżki kaparów
- 1-2 łyżki mieszanki ziół prowansalskich
- świeżo zmielony pieprz, sól morska do smaku
- dobrej jakości oliwa extra virgin do zalania śledzi
- 2 listki laurowe
Śledzie myjemy, jeśli są zbyt słone, moczymy w zimnej wodzie. Kroimy na
3-4 cm kawałki. Cebule i szalotki w półplasterki lub w kostkę, czosnek i
oliwki w cienkie plasterki.
Mieszamy w dużej misce cebulę, szalotkę, czosnek, kapary, oliwki, pieprz i zioła prowansalskie. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
Układamy w słoiku warstwami naprzemiennie mieszankę cebulową i śledzie, stopniowo zalewając je oliwą (oliwy zużywa się sporo, bo powinna przykrywać całą powierzchnię śledzi). Na koniec włożyć listki laurowe. Zostawić w temperaturze pokojowej na 1-2 godziny, po czym przechowywać szczelnie zamknięte w lodówce.
Mieszamy w dużej misce cebulę, szalotkę, czosnek, kapary, oliwki, pieprz i zioła prowansalskie. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
Układamy w słoiku warstwami naprzemiennie mieszankę cebulową i śledzie, stopniowo zalewając je oliwą (oliwy zużywa się sporo, bo powinna przykrywać całą powierzchnię śledzi). Na koniec włożyć listki laurowe. Zostawić w temperaturze pokojowej na 1-2 godziny, po czym przechowywać szczelnie zamknięte w lodówce.
Śledzie przygotować najlepiej tydzień przed spożyciem...by mogły dobrze się zmacerować.